stoję na przystanku życia
smutna jest ta stacja
opuszczone stare budynki
zrujnowana poczekalnia
przez rozbite okno
wpada nikłe światło załamane w tęczę
zakurzonej tęsknoty
pajęczyny pragnień
po drugiej stronie torów
stoi na wzgórku samotne uschłe drzewo
to moje życie czekające na pociąg
do ostatniej drogi istnienia
źródło miłości i wiary
wysycha, sączy resztki nadziei
kropelkami słów
szmerem myśli zagubionych
chodzę po peronie pełnym śmieci
nogi z trudem niosą zmęczone ciało
czekam i czekam na pociąg
który nie przyjedzie